wtorek, 10 stycznia 2012

Lody pistacjowe.

Smak rozszedł się po kubkach i kąpie się w nich wysyłając sms'a mózgowi by zareagował właściwie. Jest reakcja na bodziec i na jej twarzy pojawia się cień radości. Wyciera końcówką języka ten kącik ust, w którym zawsze zostaje jej czekolada. Powieka przymyka się jedna i druga wysyłając informację do mózgu by wrócił pamięcią do momentu, kiedy siedziała na kanapie i pierwszy raz wypowiedziała swoje 'r', z którym miała kłopot. Miała 9 może nawet 11 lat. Wiatru prawie nie było. Doszła właśnie z matką do budki z lodami i zamówiła duże lody. I gdy poczuła ich zapach... padł strzał. Kula przeszyła jej małe ciało, wszystko dookoła zwolniło i zatrzymało się. Nikt się nie poruszał i nic nie było słychać. Międzymoment. Udało się go zlokalizować i wejść z nim w pertraktacje na temat ciągu dalszego. Rozmowy kończą się fiaskiem. Międzyczas umyka a świat jakby przyspiesza. Z ręki wypadają jej drobne, które dostała od lodziarki. Spadają z twarzy i rozbijają się o ziemię korekcyjne okulary. Bezwładne ciało upada na ręce matki i widzi tylko jej otwarte usta jak w niemym filmie. Twarz z rąk matki osuwa się swobodnie na ziemię i czuje przyjemny chłód płyty chodnikowej. I zapach lodów. Pistacjowych.